Najnowsze
Komentarze
- Wystawy Romana Mirowskiego | Roman Mirowski - KOŚCIOŁY Z SOBOTAMI
- Pan Samochodzik i Szatański Plan – Jerzy Seipp – ZNienacka - PIOTRKÓW TRYBUNALSKI Kościół farny
- 163 ITALIA 25 FLORENCJA 1 Kaplica Pazzi „En trois quart” | Roman Mirowski - FLORENCJA
- WŁOCHY | Roman Mirowski - FLORENCJA
- Все, чого ви ще не знали про Божу Матір Ченстоховську | CREDO - CZĘSTOCHOWA Jasna Góra – Pomnik Prymasa Wyszyńskiego
WARSZAWA Kolumna Zygmunta
„…Jest u nas kolumna w Warszawie,
Na której usiadają podróżne żurawie,
Spotkawszy jej liściane czoło śród obłoka;
Taka zda się odludna i taka wysoka!”
/Juliusz Słowacki -„Uspokojenie”/
Nie ma chyba związanego z Warszawą poety, który Kolumnie Zygmunta nie poświęciłby choć jednej strofy. Nie ma też w Warszawie innego symbolu tak z tym miastem związanego, na dobre i złe, jak ten monument .”…pierwszy w Polsce ustawiony na otwartej przestrzeni pomnik poświęcony jednostce. Przedstawiając ojca jako obrońcę Kościoła i pogromcę wrogów Rzeczypospolitej, gloryfikował Władysław IV dynastię Wazów. Wzniesienie kolumny miało zarazem cel polityczny – pomagać królowi w walce o wzmocnienie władzy. Stąd i usytuowano ją w sposób możliwie eksponowany- w głównym węźle komunikacyjnym stolicy. ”…Kolumna była jakby słupem granicznym miedzy Warszawą średniowieczną – mieszczańskim starym miastem – a nowożytną, gdzie przeniósł się środek ciężkości życia nowej stolicy…” pisze profesor Adam Miłobędzki w swej monumentalnej „Architekturze Polskiej XVII wieku”.
A mogło być zupełnie inaczej – zamiast kolumny Zygmunt III planował wzniesienie w Warszawie obelisku upamiętniającego zwycięstwo nad rokoszanami w bitwie pod Guzowem. Zamówiony w chęcińskich kamieniołomach, przeznaczony na ten cel blok kamienny, okazał się być pęknięty w połowie długości. Chyba uznano to za zły omen i wyperswadowano królowi niestosowność manifestowania swego zwycięstwa nad szlachecką bracią – by nie doprowadzić do pęknięć wśród stanów Rzeczpospolitej. I tak wydobyty już kamień musiał poczekać aż 35 lat, by mógł stać się Zygmuntowska Kolumną, a posągowy król Zygmunt III zyskał na tym najbardziej – stając się symbolem miasta, którego stołeczną rangę sam wykreował.
Projekt Kolumny, na zlecenie Władysława IV sporządził Constante Tencalla, a posąg wyrzeźbił Clemente Molli. Wzorowano się na włoskich kolumnach św. Heleny przy S. Maria Maggiore w Rzymie i S. Eufemia w Mediolanie, wykonanych prawie 30 lat wcześniej. Kolumnę ustawiono na cokole w październiku 1643 roku – wydarzenie to utrwalone jest na rycinie Wilhelma Hondiusa. Na rysunku widać jak potężna i skomplikowana konstrukcja drewniana potrzebna była, przy ówczesnym poziomie techniki, do zmontowania kolumny. Ale też, podobno, problemy techniczne zniechęcić miały Szwedów do demontażu i przewiezienia monumentu za Bałtyk, czyli w ich mniemaniu miejsce najbardziej odpowiednie dla polskich dzieł sztuki. Te same przyczyny uratowały kolumnę przed „zsyłką” do Rosji; bardzo się w 1711 roku spodobała Piotrowi Wielkiemu, a „nasz” niemiecki król, August II ochoczo godził się ją carowi podarować.
W wieku XIX przeprowadzono ekspertyzę stanu technicznego Kolumny i podjęto decyzję o konieczności wymiany elementów kamiennych na nowe, wykonane dokładnie na wzór dawnych. Tym razem użyto do trzonu kolumny włoskiego granitu a austriackiego do innych części monumentu. We wrześniu 1939, gdy płonął Zamek, Zygmunt III stał jeszcze na swym wysokim cokole. Ale nie przeżył już Powstania. Padł zmieciony salwą niemieckiego czołgu. Podzielił los tysięcy Warszawiaków…
Obecna Kolumna, zdobiąca dzisiaj Plac Zamkowy, przy której prezydent Clinton powiedział, że „Polska znowu jest w domu”, odsłonięta została w lipcu 1949. A wówczas Władysław Broniewski taki rozpoczął z królem dialog : „...- Królu Zygmuncie, a was tam postawili, jak się należy?- Stoję sobie i basta, miecz mój wieki odmierza...”.