Najnowsze
Komentarze
- Wystawy Romana Mirowskiego | Roman Mirowski - KOŚCIOŁY Z SOBOTAMI
- Pan Samochodzik i Szatański Plan – Jerzy Seipp – ZNienacka - PIOTRKÓW TRYBUNALSKI Kościół farny
- 163 ITALIA 25 FLORENCJA 1 Kaplica Pazzi „En trois quart” | Roman Mirowski - FLORENCJA
- WŁOCHY | Roman Mirowski - FLORENCJA
- Все, чого ви ще не знали про Божу Матір Ченстоховську | CREDO - CZĘSTOCHOWA Jasna Góra – Pomnik Prymasa Wyszyńskiego
19. LEO BATTISTA ALBERTI I PALAZZO RUCELLAI
Autor: Roman Mirowski
„…Architektem zaś nazwę tego, kto potrafi z nieomylną słusznością i według podziwu godnej metody zarówno w umyśle i duszy rozplanować, jak i w dziele utrwalić wszystkie te rzeczy, które poprzez ruch ciężarów, połączenia i zgrupowania ciał można w sposób nad wyraz godny zastosować znakomicie do potrzeb człowieka. A na to, żeby mógł to osiągnąć, musi posiadać znajomość rzeczy najlepszych i najwybitniejszych i przyswoić je sobie. Taki dopiero będzie architektem...” – pisze Leo Battista Alberti w przedmowie do swego dzieła „De re aedificatoria” /dla polskiego wydania przyjęto tytuł „Ksiąg dziesięć o sztuce budowania”/.
Przodkowie Albertiego zamieszkiwali we Florencji od początków XIII stulecia, a szczyt znaczenia i majątku osiągnęli w połowie XIV w. Od roku 1387 rodzina Albertich znalazła się na wygnaniu, w Genui, gdzie w roku 1400 /prawdopodobnie/ urodził się Leo Battista. Młody Alberti od najwcześniejszych lat życia miał szerokie zainteresowania a w każdej dziedzinie starał się być perfekcjonistą. Nic jednak nie wskazywało na to, że zostanie architektem. W roku 1421 rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie w Bolonii uzyskując doktorat z prawa cywilnego i kanonicz-nego. Podczas studiów napisał swoją pierwszą pracę literacką, łacińską komedię Philodoxeos. W czasie pobytu w Bolonii zajmował się muzyką, także matematyką i fizyką, ale przede wszystkim zapoznawał się z kulturą klasyczną. W Bolonii też zaprzyjaźnił się z czołowymi humanistami swego pokolenia. Do Florencji po raz pierwszy przybył w roku 1428. Wkrótce potem odbył długą podróż po Francji, Belgii i Niemczech, prawdo-podobnie jako towarzysz kardynała Albergatiego, wysłannika papieża Marcina V. Dla kurii papieskiej, której zresztą przez około trzydzieści lat był pracownikiem, wynalazł nowy rodzaj pisma szyfrowego. Gdy miał za sobą studia muzyczne, prawnicze, matematyczne i literackie, zajął się architekturą i sztukami plastycznymi.
Droga Albertiego do architektury, jak widać, była zupełnie różna od dróg którymi do tego zawodu podążali inni, współcześni mu architekci, zaczynający jako malarze, rzeźbiarze czy nawet zwykli kamieniarze. Alberti najpierw zdobył wykształcenie humanistyczne, potem długo studiował teorię architektury, mierzył i analizował antyczne zabytki by zdobytą w ten sposób wiedzę zamknąć w dziesięciotomowym traktacie. Wreszcie, w wieku mocno dojrzałym, miał bowiem czterdzieści sześć lat, rozpoczął jako architekt pracę twórczą. Jego pierwszym projektem, niestety nie w pełni zrealizowanym, był projekt przebudowy kościoła św. Franciszka w Rimini, opracowany na zamówienie księcia Sigismonda Malatesty. Już w tym pierwszym dziele Alberti, wykazując doskonałą znajomość architektury antycznej, nie naśladował jej, lecz twórczo kontynuował i rozwijał. Nie umniejszając swego podziwu dla antyku, Alberti głosił, że bez chrześcijaństwa świat błądziłby w dolinie omyłek. Nie wszyscy potrafili to jednak dostrzec w jego dziełach, skoro o kościele św. Franciszka papież Pius II tak się wyraził: „…Alberti zbudował szlachetną świątynię ku czci św. Franciszka, a tak ja wyposażył w dzieła pogańskie, że zdawałoby się jakoby ją przeznaczył nie dla chrześcijan, a dla niedowiarków, którzy się demonom kłaniają…”.
Niemal w tym samym czasie co kościół w Rimini, ale tym razem już we Florencji , zaprojektował Alberti pałac dla Giovanniego Rucellai. Florenckie pałace, jak pamiętamy, opierały się na wytworzonym już od lat kanonie wywodzącym się od Palażzo Vecchio i twórczo kontynuowanym. Dopiero Alberti, właśnie przy Palazzo Rucellai, dokonał w tym kanonie wyłomu. Nie znajdując natchnienia w antycznych obiektach mieszkalnych, inspiracji poszukał w rzymskim Colosseum i w elewacji pałacu zastosował pionowe podziały z pilastrów, które na głowicach nieść miały pełne belkowanie z architrawem, fryzem i wieńczącym całość gzymsem. Łukowo zamknięte okna stanowić miały tu analogię do arkad rzymskiego pierwowzoru. Inaczej zastosował jedynie Alberti porządki – zamiast trzech, jak w Colosseum, w pałacu są tylko dwa: na parterze toskańsko-dorycki i koryncki na obu piętrach. Pozostawiając typową we Florencji rustykę, znacznie ja złagodził, a zupełnie gładkie pilastry na tym tle ukazały się jeszcze bardziej wyraziście. Według projektu osi okiennych miało być osiem –po prawej stronie pałacu brak jednej – nie wiadomo czy w ogóle jej nie dokończono, czy tez może pałac został o te jedną oś skrócony – być może z racji sporu o przebieg granicy posesji /jak widać spór o miedzę, czy mur graniczny to nie tylko polska specjalność/. Alberti realizacją swych projektów nie zajmował się. Budowę powierzono Bernardowi Rossellino.
Innym dziełem florenckim Albertiego /poza fasadą kościoła Santa Maria Novella , o czym już pisałem/ był projekt kaplicy Rucellaich przy kościele św. Pankracego oraz nie do końca zrealizowanej kaplicy przy kościele S. Annunziata. Ta ostatnia miała być pomnikiem zleceniodawcy, księcia Mantui, Ludwika Gonzagi. Projekt wzorowany na rzymskiej świątyni Minerva Medica, miał rzut dziesięcioboku /z tyloma też półokrągłymi absydami/ nakrytego kopułą. Wrogość Florentczyków do Gonzagi sprawiła, że ten obraził się na miasto i aby je stosownie ukarać, przestał interesować się budową. Wkrótce zmarł także Alberti. Z projektu mistrza, w kaplicy wykorzystywanej jako chór kościoła, zachował się tylko rzut. Z kontaktów Albertiego z Gonzagą powstało za to inne, z pewnością najwybitniejsze jego dzieło – kościół San Andrea w Mantui, ale to już całkiem inna i w dodatku zupełnie nie-florencka historia.
Wracając jeszcze na chwilę do Palazzo Rucellai – narzuca się pytanie: czy Giovanni Rucellai, zlecając pracę przy swoim pałacu, miał świadomość jak wielkiemu twórcy powierza sporządzenie projektu, czy też wybór autora był zupełnie przypadkowy? Faktem zaś bezspornym jest, że nazwisko Rucellai do historii przedostało się wyłącznie dzięki Albertiemu.