Najnowsze
Komentarze
- Wystawy Romana Mirowskiego | Roman Mirowski - KOŚCIOŁY Z SOBOTAMI
- Pan Samochodzik i Szatański Plan – Jerzy Seipp – ZNienacka - PIOTRKÓW TRYBUNALSKI Kościół farny
- 163 ITALIA 25 FLORENCJA 1 Kaplica Pazzi „En trois quart” | Roman Mirowski - FLORENCJA
- WŁOCHY | Roman Mirowski - FLORENCJA
- Все, чого ви ще не знали про Божу Матір Ченстоховську | CREDO - CZĘSTOCHOWA Jasna Góra – Pomnik Prymasa Wyszyńskiego
04. NA KRESACH – ŻÓŁKIEW Kościół kolegiacki
Autor: Roman Mirowski
Ród Żółkiewskich herbu Lubicz wywodził się ponoć z Mazowsza lecz na Rusi zamieszkiwał od pokoleń. Ich rodową siedziba była Żółkiew, ale w powiecie krasnostawskim. Stanisław Żółkiewski senior, ojciec przyszłego het-mana, zakupił od Andrzeja Wysockiego, wojskiego ziemi buskiej, Winniki – osadę położoną niedaleko Lwowa, przy gościńcu prowadzącym z Małopolski. Potem dokupił jeszcze cztery wsie leżące w pobliżu Winnik – Sopuszyn, Macoszyn, Glińsk i Wolę. Winniki – osada dość spora, bo w chwili zmiany właściciela posiadająca swój własny drewniany kościół – najlepiej nadawała się na nową siedzibę rodu. Stanisław Żółkiewski junior, wyraźnie wzorując się na Zamoyskim i jego Zamościu, wybudował tu zamek i rozpoczął starania o nadanie Winnikom statusu miasta. Dla upamiętnienia pierwszego rodowego gniazda Żółkiewskich uzyskał od króla w roku 1603 zgodę na nazwanie nowego miasta Żółkwią. Tak też się stało, choć niestety nie na zawsze – przyczyną była tu przewrotność historii, a w szczególności niemożliwy do przewidzenia przez Pana Hetmana obłęd bolszewizmu, który ogarnął mieszkańców Petersburga i innych ziem wschodniej Europy na początku XX stulecia. Otóż w roku 1953 dla zatarcia śladów po Polsce i po Żółkiewskich, sowieckie władze „przechrzciły” /o ile wolno użyć tego słowa dla czynności wykonanej przez ateistów/ miasto na Nesterow, ozdabiając je w dodatku ogromnym pomnikiem Lenina. Na szczęście po czterdziestu latach Ukraińcy powrócili w nazewnictwie do Żółkwi – a pomnik Lenina opuścił miasto, oby już na zaw-sze.
„Kresowość” Żółkwi, także i w okresie jej przynależności do sowieckiego imperium – była bowiem wówczas nadgranicznym, zapomnianym przez świat i ludzi miasteczkiem – właściwie wyszła jej na dobre, nie został zeszpecona /prócz wspomnianego już pomnika/ żadnym gigantycznym zakładem przemysłowym czy złożonym z makabrycznych wieżowców osiedlem. Żółkiew zachowała swoją piękną, historyczną sylwetę, z licznymi wieżyczkami i kopułami, wśród których dominantę stanowi kolegiacki kościół pod wezwaniem św. Św. Wawrzyńca i Stanisława.
Ufundowana przez Wielkiego Hetmana świątynia wznoszona była i dekorowana w latach 1605 – 1623 pod kierunkiem Pawła, Włocha z pogranicza szwajcarskiego, nazywanego Szczęśliwym i lwowianina Ambrożego Simonisa – „Przychylnego”. Prawdopodobna też była współpraca architekta Pawła Dominiciego, zwanego Rzymianinem. Zdaniem profesora Adama Miłobędzkiego kolegiata w Zamościu, lwowski kościół bernardynów i żółkiewska kolegiata: „…dążąc do świadomych efektów przestrzennych, operując przy tym wielkim porządkiem – i to nie jako dekoracją ścian, lecz tworzącym zasadniczy szkielet kompozycji architektonicznej – były już manierystycznie zredagowaną od-powiedzią na nowy program budownictwa kościelnego. Sformułował go szczegółowo św. Karol Boromeusz po 1572 roku żądając od kościołów, by architekturą swą wzmacniały efekty religijnych ceremonii, oddziaływując nawet na przygodnego widza...”.
Kolegiata posiada plan krzyża z wyniosłą kopułą na skrzyżowaniu. Fasadę główną wieńczy rzeźbiona figura Archanioła Michała, używając Sienkiewiczowskiego języka „wodza niebieskiego komuniku”. Fryz, który obiega kościół dookoła zdobią płaskorzeźby konnych rycerzy, a militarny charakter świątyni uzupełniają kamienne orły siedzące na jej narożnikach.
Gdy w roku 1620 w bitwie pod Cecorą zginął stary hetman, Stanisław Żółkiewski, a jego syn, Jan, zmarł z odniesionych ran, obaj spoczęli w żółkiewskiej kolegiacie, która pełniąc rolę rodowego mauzoleum, zaczęła być zarazem pomnikiem chwały polskiego oręża.
Bezpotomna śmierć Jana Żółkiewskiego sprawiła, że miasto przeszło na własność Daniłowiczów, a po nich Sobieskich. Czasy Sobieskich to dla Żółkwi okres największego rozkwitu. Jan Sobieski – późniejszy Jan III – od roku 1661 był samodzielnym właścicielem miasta. W 1668 otrzymał buławę hetmańską, a w sześć lat później, w roku 1674, ukoronowano go. Wtedy Żółkiew stała się jedną z polskich stolic. Król przyjmował tu posłów, tutaj też wręczono mu insygnia francuskiego orderu Ducha Świętego, a po zwycięskiej odsieczy wiedeńskiej – poświęcony przez papieża miecz i kapelusz. Tę ostatnią uroczystość dodatkowo uświetniał pokaz zdobytych pod Wiedniem trofeów, w tym tureckich namiotów, które rozstawiono w parku koło zamku.
W roku 1687 kolegiata została przez króla przebudowana – zmodernizowano ją zgodnie z obowiązującymi wówczas barokowymi trendami. Sobieski nawiązując do tradycji rozpoczętej przez pradziada, hetmana Żółkiewskiego, kontynuował w kolegiacie wątek „pomnika sławy i oręża”. Przy wejściu do prezbiterium ustawione zostały alabastrowe nagrobki: pierwszy – Jakuba Sobieskiego, ojca króla, drugi – Stanisława Daniłowicza, obydwa dłuta An-drzeja Schlűttera. Na ścianach kościoła, oprócz bogatego wystroju rzeźbiarskiego i wspaniałych dekoracji stiukowych, zawieszono wielkie malowidła o tematyce batalistycznej, przedstawiające „wojenne przewagi” pradziada i jego prawnuka: Bitwę pod Kłuszynem – pędzla Szymona Boguszewicza, Bitwę pod Chocimiem, prawdopodobnie dzieło Kaestlera oraz Odsiecz wiedeńską i Bitwę pod Ostrzyhomiem Marcina Altomontego.
Galerię tę uzupełniały liczne portrety: Stanisława i Jana Żółkiewskich, Zofii i Stanisława Daniłowiczów, Jana III, królewicza Jakuba i jego małżonki. Wiele z wiszących w świątyni portretów zabrał potem do Łańcuta hrabia Alfred Potocki, wymieniwszy je na obrazy o treściach religijnych.
Gdy w drugiej połowie wieku XVIII Polska zaczęła słabnąć i chylić się do upadku, Julian Ursyn Niemcewicz przypomniał w swojej Dumie o Hetmanie postać Żółkiewskiego, jego patriotyzm i zasługi dla chwały polskiego oręża. Po rozbiorach Austriacy, pamiętający widać sukcesy odniesione przez Het-mana w walkach z Habsburgami, na wszelki wypadek usunęli z kościoła w Żółkwi napis, będący cytatem z Wegiliusza: Exoriare aliquis nostris ex ossibus ultor /oby z kości naszych wstał mściciel/.
Historia zadecydowała jednak inaczej. Austriaków w Żółkwi już od dawna nie ma. Nie ma też na szczęście „radzieckich towarzyszy”. W roku 1989 kolegiatę zwrócono wiernym. Świątynia o wyjątkowym dla Polaków znaczeniu, dzięki społecznej ofiarności, w tym polskich firm i polskich konserwatorów, podnosi się stopniowo z zapomnienia i zaniedbania. Stan jej poprawia się z roku na rok – odnowiono kryptę, ołtarz główny, pomniki Sobieskich. A na pomnik Żółkiewskiego znowu powrócił wergiliański napis.