Najnowsze
Komentarze
- Wystawy Romana Mirowskiego | Roman Mirowski - KOŚCIOŁY Z SOBOTAMI
- Pan Samochodzik i Szatański Plan – Jerzy Seipp – ZNienacka - PIOTRKÓW TRYBUNALSKI Kościół farny
- 163 ITALIA 25 FLORENCJA 1 Kaplica Pazzi „En trois quart” | Roman Mirowski - FLORENCJA
- WŁOCHY | Roman Mirowski - FLORENCJA
- Все, чого ви ще не знали про Божу Матір Ченстоховську | CREDO - CZĘSTOCHOWA Jasna Góra – Pomnik Prymasa Wyszyńskiego
01. NA KRESACH – SKOROJTYSZKI
Autor: Roman Mirowski
Tematyka „kresowa” coraz częściej pojawia się na łamach polskiej prasy, coraz więcej książek poświęconych Kresom można też ujrzeć na księgarskich półkach. To skutek odrabiania zaległości powstałych po czterdziestoletnim okresie milczenia, wymuszonego przez komunistyczną cenzurę. Polityczne przemiany jakie nastąpiły na terenach wschodniej i środkowej Europy sprawiły, że temat Kresów przestał być wreszcie tematem tabu, a sprawy historii, w tym także historii sztuki i architektury, nie będą nigdy więcej /mam nadzieję!/ wykorzystywane instrumentalnie do celów propagandowych i politycznych. Będzie można o nich mówić i pisać z całkowitą swobodą i pełnym obiektywizmem, tak jak mogła to robić i zawsze robiła niezależna prasa i nie-zależne wydawnictwa emigracyjne.
Brak obiektywizmu w sprawach interpretacji historii jest właściwie tak samo stary jak ona sama, niemniej jednak perfekcjonizm w tym zakresie był atrybutem państw totalitarnych. Hitlerowskim Niemcom przytrafiało się to nader często. Bywało, że niemieccy archeologowie w pośpiechu zasypywali rozpoczęte wykopaliska, bowiem zamiast oczekiwanych germańskich śladów, dokopano się świadectw słowiańskiej przeszłości ziem ponoć „rdzennie niemieckich”. Przypomnijmy też spór z czasów okupacji, zresztą dość jednostronny, bo nauka polska nie miała wówczas sposobności do przedstawienia swoich dowodów, o narodową tożsamość Mikołaja Kopernika. Zresztą i my, Polacy, nie pozostawaliśmy całkowicie bezgrzeszni – po przesunięciu polskich granic poza tak zwane Ziemie Odzyskane, oprócz odszukiwania autentycznych dowodów na polskość tych terenów, byliśmy świadkami dorabiania „słusznych” poglądów do politycznych potrzeb; sięgając po przykład – pisano wówczas o piastowskim Szczecinie czy Pomorzu.
Jednak nikt, chyba nawet Goebbels, nie byłby w stanie dorównać w propagandowych wysiłkach ” towarzyszom radzieckim”. Potrafili oni wspiąć się na niedoścignione wyżyny kłamstwa w sprawie Katynia i innych miejsc kaź-ni, wspaniale tez radzili sobie z „internacjonalistycznym” odbieraniem Kresom najdrobniejszych nawet związków z polskością. Robiono to w interesie zarówno klasowym /Polacy na Kresach w języku ich propagandy byli „ob-szarnikami i wyzyskiwaczami”/ jak i w interesie narodowym, bowiem mimo oficjalnego internacjonalizmu, sowieckie władze dzielnie kontynuowały rusy-fikatorskie zapędy, zlikwidowanego wcześniej z całym okrucieństwem caratu. Najlepszym sposobem na pozbycie się kłopotliwych i niepożądanych polskich śladów – w przypadku zabytków architektury – było pozostawienie ich bez opieki i niezbędnej konserwacji. Czas i czynniki atmosferyczne dopełniły reszty – niechciany obiekt przestawał istnieć. W ten właśnie sposób „umarło” ich więcej, choć też było mnóstwo przypadków niszczenia ce3lowego, pod ja-kimkolwiek pretekstem, na przykład, ze tam akurat przechodzić musi projek-towana autostrada, obwodnica czy linia kolejowa.
Już Gorbaczowowska „pierestrojka” sprawiła, że pod koniec lat osiemdziesiątych tereny Kresów otworzyły się przed Polakami. Z roku na rok malały ograniczenia, by w reszcie w latach dziewięćdziesiątych ziemie te stały się niemal normalnie dostępne. Używam słowa „niemal” bo sam brak admini-stracyjnych zakazów długo jeszcze nie będzie w stanie zastąpić odpowiedniej sieci dróg, hoteli i restauracji. Nie da także zwiedzającym gwarancji bezpie-czeństwa przed wszelkiego autoramentu lokalnymi mafiosami, nie mniej groźnymi, a może nawet bardziej okrutnymi w działaniu, od opisywanych przez Sienkiewicza tatarskich zagonów. Choć na pełne i „bezwarunkowe” otwarcie Kresów dla wszystkich przyjdzie jeszcze nieco poczekać, to naukowcy, fotograficy czy studenci na praktykach mogli już przystąpić do pracy, a dla nas pojawiła się szansa na „skonsumowanie” ich wysiłków. Dla przykła-du – naukowcy z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego i z Zamku na Wawelu zinwentaryzowali już ponad pięćset zabytków, w tym nie-które całkowicie nieznane, a przecież w „kresowych eskapadach” bierze udział nie tylko Kraków, ale niemal wszystkie polskie ośrodki naukowe.
Dzięki wszechstronnej pomocy, w tym również finansowej, świadczonej prze polskie firmy pracujące na terenach Kresów, odbudowano już szereg zabytków, a poprawiający się z dnia na dzień klimat polityczny /może za wyjątkiem „komunistycznego skansenu” jakim jest Białoruś/ gwarantuje, ze ich ilość będzie rosnąć. Można tez żywic nadzieję, że charakterystyczne dla nowopowstałych państw tendencje nacjonalistyczne na zawsze ustąpią miejsca wspólnej trosce o kulturowy dorobek ludzkości, niezależnie od tego, który naród go stworzył.
W rozpoczynanym dzisiaj cyklu „Na kresach” chciałbym zaprezentować polska architekturę, a więc obiekty architektoniczne w jakiś sposób – z Pol-ską, czy polskością – związane. Obiekty których fundatorem, właścicielem, użytkownikiem czy autorem – był Polak, lub osoba związana nierozerwalnie z polska historią. Będą to kościoły, zamki. Pałace lub dwory – rzadziej budynki miejskie, choć na niektórych częściach Kresów, albo też nazywając je inaczej, Ziem Utraconych /jak choćby Lwów czy Wilno/ udział polskiego mieszczaństwa w kulturowym dorobku był również bezsporny. Na wielu jednak zie-miach kresowych siedliskiem, a także miejscem promieniującej na okolice polskości, był szlachecki dwór. Z tej też chyba przyczyny dwory należały do obiektów najstaranniej niszczonych przez – najpierw carskich zaborców, a potem przez sowieckich barbarzyńców.
Dobrym i dość charakterystycznym – przykładem szlacheckiego gniazda, był niewielki dworek w Skorojtyszkach, w dawnym księstwie żmudzkim położony, około 10 kilometrów na północny wschód od Rosieni. Nazwa miejscowości pochodzi od rodziny Skoroyciów, pierwszych właścicieli tych dóbr. Potem dzierżyli je Gapszewiczowie a następnie Syriatowiczowie, z którego to rodu Tekla wyszła w pierwszej połowie XIX stulecia za Jana Billewicza herbu Mogiła, wnosząc do tego małżeństwa Skorojtyszki jako wiano. Po owdowieniu starszemu synowi przeznaczyła mężowskie Stefaniszki, a swój posag przepisał Urszuli, córce młodszego syna, Franciszka, ożenionego z Kunegundą Piłsudską.
Murowany dwór, który istniał do II wojny światowej, zbudowany został pod koniec lat trzydziestych XIX stulecia właśnie przez Teklę Billewiczową. Był on oparty na planie prostokąta i posiadał dziewięć osi okiennych. Był parterowy /w części środkowej piętrowy/, posiadał też wysokie sutereny. Nakrywał go czterospadowy dach. Środkową część zaakcentowano portykiem kolumnowym. Rozstaw kolumn nie był jednakowy – środkowe interkolumnium było znacznie szersze od skrajnych. Detal architektoniczny zastosowano raczej skromny – belkowanie i tympanon były gładkie; nieco bardziej dekoracyjnymi elementami były tylko gzyms wieńczący i oprofilowania okienne.
O wnętrzach dworu bardzo niewiele wiadomo. Pewne jest, ze znacznie ucierpiały już dwadzieścia parę lat po wybudowaniu dworu, w powstaniu styczniowym. Rosjanie zrabowali wówczas niemal wszystko, co wynieść się dało. Ocalał fortepian, stary zegar, pojedyncze meble i nieco książek. To co uratowano i ponownie zgromadzono, poszło z dymem podczas I wojny światowej. Ostatnim właścicielem dworu był Franciszek Kontrym hrabia Konopacki.